Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 22 marca 2011

Martwie sie :(

W piatek o 23.15 uratowalysmy z corka malego.moze rocznego kotka.Jechalysmy od znajomych z miejscowosci oddalonej od nas okolo 50 km.Zobaczylysmy w ciemnosci kotka siedzacego na ulicy niedaleko bocznego pasa.Za nami jechalo caly czas ciezarowe auto,ale w tym momencie nie bylo go.Ominelam kota,ale corka krzyczy: Mamo,zatrzymaj sie,on jest ranny,musimy go zabrac.Przejechalam okolo 100 m,zawrocilam,jedziemy wolno i jest ,siedzi jeszcze.Stanelam na srodku pasa,wlaczylam awaryjne,za nami jechalo auto,rowniez stanelo.Szybko wyszlam z auta,chwycilam kota,chcial uciekac,wiec z ledwoscia go przytrzymalam,ale udalo sie :) .Tyle co wsiadlam do samochodu,przejechala ciezarowka.Mysle sobie,ale mial szczescie ten kot,przeciez ona by go zmiazdzyla.Zaczelysmy szukac w nocy weterynarza,bo kotek krwawil z oka i nosa,troche dziwnie oddychal,ale wygladal nienajgorzej,musialo go cos lekko potracic.Podjechalam na stacje paliw,poprosilam o ksiazke telefoniczna,zadzwonilam do najblizszego weterynarza,pani byla bardzo mila,bo powiedziala,ze przyjedzie do nas,zebym nie musiala jej szukac.Zbadala kotka,powiedziala,ze najpewniej ma pekniete pluco,stad te krwawienie,ale pozatym nic wiecej na szczescie i ze ona zna koty,ktore sie z takiego czegos wylizaly.Dala zastrzyk przeciwbolowy oraz ,taki,zeby pluca nie obrzmialy i pojechala.My wzielysmy kota do auta i do domu.I tu zaczyna sie smutek.....My mamy juz jednego kota,ona ma 11 lat i nie toleruje innych kotow,zreszta sama sie ich boi.Nie moglybysmy kotka zatrzymac.Rano zadzwonilam do naszego weterynarza,ten powiedzial,ze moze beda potrzebne jakies badania dodatkowe,usg czy rentgen i w takich wypadkach oddaje sie zwierzeta do schroniska.Z ciezkim sercem oddalysmy kotke,bo to byla kotka,tak samo zreszta ubarwiona jak nasza :) ,do schroniska.Ciagle o niej myslimy i smutno nam,ze nie moglysmy jej przygarnac,zreszta teraz potrzebuje spokoju,nie moze sie niczego przestraszyc,zeby nie nawdyrezac pluc.Pociaszam sie,ze wydobrzeje i znajdzie szczesliwy dom.Najwazniejsze,ze kot zostal uratowany.